Damroka zacisnęła dłonie na pewnie uniesionym mieczu. Płomienie szalały, podsycane wiatrem, trawiąc ledwie trzymającą się w pionie chatę pustelnika. Patrzyła na potężną postać, wyprostowaną i emanującą pewnością siebie. Choć jego twarz skryła się w cieniu, gotowa była przysiąc, że widzi, jak się uśmiecha.
O wielu monstrach słyszała w życiu i
od razu wzięła go za jednego z nich, choć wyglądem nie różnił się od ludzi. Nie
zastanawiała się, jak ktoś mógł przejść przez płomienie niezraniony. Myślała,
jak zabić kogoś, kto to zrobił.
– Ładny miecz – rozległ się
chrapliwy głos, jakby lekko rozbawiony.