Mężczyzna
nadszedł z zachodu, od rozstaju dróg. Wzrok jego zatrzymał się na chwilę na tablicy
przed wsią Jałwowice, potem skierował się w stronę budynku większego niż reszta.
Zdobił go malunek odyńca na wielkiej, drewnianej
tacy. Nieznajomy szybko domyślił się, że to okoliczna gospoda. Zwała się „Dziki
Odyniec” i cieszyła się dobrą sławą.
Zmrok już dawno zapadł. Jedynym
źródłem światła były pochodnie przy niej i kilku innych, mizernych chatach.
Mężczyzna z błyskiem w oku spoglądał przez chwilę na tańczące płomienie. Powolnym
krokiem zbliżał się w stronę karczemki. Nie konno, lecz piechotą, bezszelestnie
jak duch.
Mężczyzna był wysoki, mierzył o wiele więcej niż przeciętny mężczyzna. Włosy miał płomiennorude jak
ludzie z północy, oczy w odcieniu ciemnego pomarańczu albo to ogień z paleniska
nadawał im taki kolor. Ani ubrań takich nikt z obecnych również nie widział –
zieleni tak intensywnej jak wiosenna trawa. Ani długiej koszuli z materiału
grubego i zwiewnego jednocześnie, tkanego w niesamowite, wielobarwne wzory. Ani
takiego skórzanego pasa, którym się oplótł, nawet nie po to, aby przyczepić do
niego sakiewki. Ani butów podkutych jak u wojaka, wysokich pod łydkę. Tym
bardziej szabli przy boku o szerokiej i długiej klindze, z ozdobnym jelcem i
rękojeścią wysadzaną migoczącymi hipnotycznie kamieniami.
Nieznajomy omiótł wzrokiem
wszystkich obecnych, aż napotkał właściciela przybytku stojącego za ladą.
Podszedł do niego miękkim krokiem. Twarz miał surową, niezadowoloną wyraźnie,
gdzieś kryła się w nim też głęboka odraza.
– Co masz za szynkwasem? – zapytał
ostro, donośnym głosem.
Tłusty karczmarz drgnął. Czym
prędzej odłożył trzymany kufel i wyprostował się przed ognistookim gościem.
– Co tylko jaśnie pan sobie zażyczy
– wyjąkał.
Nieznajomy skrzywił się, oparł
łokciem o ladę.
– Daj żytnią. Najmocniejszą. Tylko nalej
do pełna...
Karczmarz pokiwał energicznie głową
i zaraz zanurkował pod ladą, uniknąwszy krępującego kontaktu wzrokowego. Podał
przybyszowi, czego chciał. Wokół ciągle panowała gęsta cisza, ale gość zdawał
się nią nie przejmować ni krztynę. Wykrzywił się nieco na widok kubka z
trunkiem, ale wziął go w dłoń i na stojąco opróżnił do dna za jednym razem. Z hukiem
odstawił z powrotem na ladę. Oczy wlepił w palenisko i nie poruszał się przez
dłuższą chwilę.
W końcu bystre spojrzenie padło na
jednego z wieśniaków. Jednego z niemłodych, siwiejącego już. Ślepia zabłysły mu
złowrogo, niemal niezauważalnie oblizał z warg resztki miejscowej żytni.
Wśród milczących ludzi dało się
usłyszeć cichy szum i trzaski jakby z ogniska. Do wybitnego ucha dotarłyby
odgłosy trzepoczącego skrzydłami sokoła na zewnątrz.
Smród dymu po chwili czuł już każdy.
To ubrania siwowłosego wieśniaka zaczęły się palić, wpierw malutkim płomykiem
ognia, w mig jednak objęły go całego. Nieszczęśnik, jak i wszyscy pozostali,
wydobył z siebie dziki ryk. Miotając się w cierpieniu, rzucił się na ziemię i tarzał
na niej przez kilka chwil, aż w końcu wyprężył się i znieruchomiał.
Ludzie zaczęli uciekać.
– Czarownik! Czarownik! –
wrzeszczano na przybysza.
Nieznajomy z kamienną twarzą
patrzył, jak wszystko błyskawicznie trawi ogień. Ludzi, drewno, kamień, szkło i
żelazo – nic się nie oparło jego niszczycielskiej mocy. Nie wszyscy zdążyli
wybiec, a cała gospoda „Dziki Odyniec” jaśniała oślepiającym ogniem. Wargi nieznajomego
uniosły się lekko na widok chłonącej wioskę pożogi.
Czekał niemal do świtu, aż wokół
został tylko popiół i smród spalenizny.
O wielkim pożarze pierwsi
dowiedzieli się podróżni dopiero po kilku tygodniach. Nikt inny nie mógł bowiem
powiedzieć, co wydarzyło się owej feralnej nocy we wsi Jałwowice.
♦♦♦
Tak właśnie prezentuje się moja kolejna historia. Na pomysł wpadłam już dość dawno i jestem z niego zadowolona, bo nie udało mi się znaleźć wcześniej żadnego opowiadania na podstawie mitologii słowiańskiej, zwłaszcza jeśli chodziło o pochodzących z niej bogów.
Nie wiem, jak często będą się pojawiać tutaj rozdziały, nie przewiduję natomiast by któreś miały być wiele dłuższe od tego. Wciąż bardziej skupiam się na „Królu”.
Mam nadzieję, że się podobało. Pozdrawiam ;)
Zaczęło się ciekawie i przyznam, że opowiadania o mitologii słowiańskiej to rzadkość na blogosferze. Z miłą chęcią przeczytam kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lena.
Cieszę się, że udało mi się zaciekawić ;) Również pozdrawiam.
UsuńCześć :-)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa, co to będzie za opowiadanie. Nigdy nie czytałam nic, co miałoby związek z mitologią słowiańską, ale od dawna planuję wreszcie zacząć... myślę, że czytanie Twojego opowiadania będzie dobrym początkiem ;-)
Rozdział pierwszy od razu mnie wciągnął, więc czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i oczywiście czekam też z niecierpliwością na kolejny rozdział "Króla" ;-)
Niełatwo znaleźć coś ciekawego, co byłoby powiązane z mitologią słowiańską, aczkolwiek da się :D Mnie to z kolei zachęciło do napisania czegoś swojego.
UsuńDzięki za komentarz ;)
Uwielbiam mitologię Słowiańską, wiec ciesze się, że tutaj trafiłam! :) Zapowiada się ciekawie, więc zostaję na dłużej :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Niedoskonała.
Również się cieszę, że tu trafiłaś i mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań.
UsuńPozdrawiam ;)
Przywiało mnie na twojego bloga właśnie dzięki nawiązaniom do naszej mitologii. To wspaniale wiedzieć ,że są ludzie ,których to interesuje. Sama jestem Rodzimowierczynią.
OdpowiedzUsuńRozdział jak dla mnie za krótki ,ale mam nadzieję, że się rozkręcisz. ;) Czyżby pewny ognistooki pan był drugą formą Raróga.? To się okaże. Z pewnością tu wrócę, ponieważ jak zauważyłaś nie ma wielu opowiadań o teatyce mitologii słowiańskiej.
PS. Gorąco zapraszam do siebie. ;)
http://natchnienielimanniel.blogspot.com/
Zauważam, że ostatnio często pojawiają się osoby interesujące się różnymi mitologiami, słowiańską również, więc nie zdziwiłabym się, gdyby opowiadań i innych tworów w tych klimatach tworzyło się coraz więcej.
UsuńRozdziały będą, podejrzewam, w większości dość krótkie, ale postaram się wstawiać je jak najczęściej (choć już teraz minął miesiąc, a nic nie wstawiłam).
Dzięki za komentarz. W wolnym czasie zajrzę do Ciebie ;)
Zgadzam się. Takich osób jest coraz więcej ,ale wciąż jest mało takich ,które by pisały. Pamiętam jak kiedyś w technikum sama napisałam opowiadanie na konkurs ,w tematyce mitologii słowiańskiej i czasów przedchrześcijańskich.
UsuńJeśli czujesz się lepiej w krótkich formach to nic. Dobra fabuła i pomysł wszystko zrekompensują, zazwyczaj. ;)
Pierwszy raz spotkałam się z nawiązaniem do naszej mitologii. :) Fajnie, coś nowego w blogosferze.
OdpowiedzUsuńRozdział stricte wprowadzający. Łatwo się domyślić, że postacią jest Swarożyc, więc nie wiem, czy musiałaś go przedstawiać, jako tajemniczą postać. Ale w sumie rozdział i tak mi się podobał i czekam na dwójeczkę. Jestem ciekawa jak rozwiniesz historię. :)
Pozdrawiam!
Dzięki za komentarz ;)
UsuńWitaj. To jest mój pierwszy komentarz tutaj. Przemknąłem już kiedyś przez inne twoje blogi, ale dopiero ten swoją tematyką zaintrygował mnie, aby go przeczytać. Sam fakt, że to dopiero początek zachęcił mnie, aby przeczytać i być potem już tylko na bieżąco. Ale do rzeczy...
OdpowiedzUsuńZacznę od tego co mi się nie spodobało, aby zakończyć swój komentarz miłym akcentem. W czwartym akapicie pada cztery razy zdanie zaczynające się od "Ani". Ja wiem, że Ania to fajna dziewczyna, ale tak się nie robi i to bardzo boli... bynajmniej mnie.
Druga sprawa to słownictwo, dużo ciężkich słów, które są mało znane w dzisiejszych czasach. Utrudniają one bardzo czytanie, ale to zapewne mój mały zasób słów jest za to odpowiedzialny. Rozumiem również, że słownictwem chciałaś oddać klimat. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tu bardziej opanowany język... nie to co w Wiedźminie (mniej wulgaryzmów).
Ostatnia rzecz, do której mogę się przyczepić to... za mało opisów pożaru. Za mało szczegółów jak płonęli ludzie, płonęła karczma/tawerna (niepotrzebne zjeść). Ten pożar w sumie przeszedł tak samo jak cała wizyta u tego Dzikiego Odyńca. Powinno być więcej opisów, aby pokazać czytelnikowi więcej. Skupić się na szczegółach... za mało było rozkoszowania się przez narratora całym tym wydarzeniem. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie więcej opisów całej tej ognistej magii. Ogień to żywioł, z którym można wszystko zrobić... wystarczy tylko odrobina wyobraźni.
Życzę powodzenia w następnych rozdziałach i jak wspominałem wcześniej, mam nadzieję, że będzie to dobra alternatywa dla chamskiego Wiedźmina.
Nie miałam zamysłu, żeby tworzyć alternatywę Wiedźmina, ale nie dziwię się, że i tak trochę to go przypomina.
UsuńDzięki za wskazanie błędów i komentarz. Wiem, że odpisuję na niego po miesiącu, ale w końcu tu zajrzałam przynajmniej ;) Pozdrawiam
Super! Strasznie lubię taką tematykę. Opowiadanie robi ogromne wrażenie i od razu mnie zaciekawiło mimo że to dopiero początek.
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Cieszę się, że Cię zaciekawiłam. Pozdrawiam ;)
UsuńO kurde.
OdpowiedzUsuńMitologia Słowiańska? Jestem na tak! W ogóle uwielbiam mitologię, a już od dawna uważam, że ta słowiańska ma duży, niewykorzystany potencjał.
Coś mi się wydaje, że masz parę lat doświadczenia w pisaniu, bo bardzo płynnie czyta się to, co napisałaś. A i słownictwo masz bardzo ładne.
Przez chwilę myślałam, że ów jegomość, to Jaryło (no dobra, uwielbiam go, ok?!). Ale teraz nie jestem pewna, czy aby nie był to Perun. Bo takie zachowania w sumie byłyby do niego podobne... pozostawiłaś mnie nieźle skołowaną :P
Pozdrawiam i czekam na więcej,
sekretarka Teodora Notta
Owszem, słowiańska mitologia ma duży potencjał. Problemem jest to, że jednak nie należy do szczególnie bogatych. Niewiele o niej wiemy w porównaniu z innymi, ale myślę, że to tylko pomaga w pisaniu na jej podstawie. Można wykorzystywać swoją wyobraźnię i pomysły do bólu ;P
UsuńDzięki za komentarz i pozdrawiam!
Cześć!
OdpowiedzUsuńDołączam do zachwytów, że poruszyłaś ciekawą tematykę. Mitologii słowiańskiej u nas jak na lekarstwo, więc cieszy mnie każda próba spopularyzowania jej. Zastrzeżenie do tekstu mam tylko jedno: powiedzieć o kimś, kto ma prawie trzy i pół metra wzrostu ("mógł mierzyć niemal tyle, co dwoje przeciętnych mężczyzn"), że jest "wysoki" to bardzo łaskawy eufemizm. Tak czy inaczej, zerknę, co tam dalej naskrobałaś.
Dużo weny i czasu życzę.
Ten wzrost już mi ktoś wytknął i poprawiłam. Nie wiem, czemu zrobiłam z naszego bohatera takiego wielkoluda :D Dzięki za komentarz i pozdrawiam
Usuń